Zmęczony burz szaleństwem, jak statek pijany,
Już niczego nie pragnę, jeno wielkiej ciszy
I kogoś, kto zrozumie mój żal nienazwany,
Kogoś, kto mą bezsłowną tęsknotę usłyszy;
Kogoś, kto jasną duszą życie mi przepoi,
Iżbym w spokoju bożym wypoczął po męce,
Kogoś, kto rozszalałe serce uspokoi,
Kładąc na moje oczy miłosierne ręce.
Idę po szczęście swoje. Po ciszę. Do kogo?Którędy? Ach, jak ślepiec! Zwyczajnie - przed siebie.I wiem, że zawsze trafię, którą pójdę drogą,Bo wszystkie moje drogi prowadzą do Ciebie.
Pierwszy komentarz próbny
OdpowiedzUsuńPierwsza próbna odpowiedź.
OdpowiedzUsuń